Wykorzystujemy pliki cookies do poprawnego działania serwisu internetowego, oraz ulepszania jego funkcjonowania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej.
Data publikacji: 24.01.2014 A A A
Pamela Druckerman, W Paryżu dzieci nie grymaszą.
MAGDA RATAJ-KUGLER

Mikołajek i inne chłopaki zawsze mnie fascynowali. W dzieciństwie zaśmiewałam się z ich przygód do rozpuku, dziś śmieję się jednako, ale i towarzyszy mi świadomość, jak odmienni to byli chłopcy od znanych mi współczesnych dzieciaków oraz jak bardzo  inni byliśmy też ja i moi koledzy. To odczucie jest nie tylko  związane z anachronizmem tych postaci, choć większość przygód powstała w latach 50-tych. Mimo że Gościnny zadbał o wrażenie realizmu i łatwo uwierzyć w istnienie tych małych panów, już w dzieciństwie podświadomie czułam, że to niemożliwe, by takie chłopaki żyły naprawdę.


Mikołajek, Rufus, Euzebiusz i inni mimo wielu problemów, których dostarczali swoim rodzicom, byli zwyczajnie i w niezrozumiały dla mnie sposób grzeczni. Ułożeni w swoich psotach, uprzejmi  w swym rozbrykaniu, karni i posłuszni, a jednocześnie szczęśliwi, zadowoleni i niestłumieni w swojej aktywności. Szacunek, jakim dzieciaki darzą starszych i odwrotnie, powaga, którą rodzice starają się zawsze zachować w stosunku do komicznej postawy swoich dzieci, był dla mnie zupełnie zadziwiający. Do czasu, dopóki tym nieuchwytnym francuskim fenomenem postanowiła zająć się w swojej bestsellerowej książce Amerykanka w Paryżu, Pamela Druckerman. Musiała zmierzyć się z wyzwaniem macierzyństwa w jedynym europejskim kraju, w którym z wychowania dzieci nie czyni się ani sztuki ani umiejętności.

 

Amerykanie lubują się w różnego rodzaju teoriach wychowania. Gubią się w gąszczu sprzecznych informacji i błądzą po omacku, wybierając wśród wielu przeciwstawnych opcji. Zwolennicy doktora Ferbera nawołują, że trzeba pozwolić dziecku się wypłakać. Z kolei miłośnicy wychowania w bliskości zabierają swoje dzieci do łóżek i noszą 24 godziny na dobę. Poglądów na to, jak nauczyć dziecko spać, jeść i być grzecznym jest co najmniej tyle, ile amerykańskich stanów. Ten kraj jest też ojczyzną bezstresowego wychowania, za co winić można nie tyle rodziców, co pseudonaukowców i autorów poradników z dziedziny teorii wychowania. Nic dziwnego, że Pamela Druckerman przeżyła tak wielki szok, gdy oto któregoś dnia zaobserwowała, że pewne francuskie dziecko, jedząc obiad z rodzicami w hotelowej restauracji zachowuje się co najmniej dziwnie. Nie rzuca jedzeniem, nie kręci się w krześle, nie ściąga ze stołu obrusu razem z zastawą. Ono było dla niej szokująco i porażająco grzeczne. Spokój zarówno dziecka, jak i jego rodziców, pozwolił Pameli Druckerman przypomnieć sobie licznych francuskich znajomych i ich dzieci, które tak znacznie różniły się w zachowaniu od tych pochodzących z kraju jej dzieciństwa. Tego dnia obudziła się w niej żyłka detektywistyczna, i całe szczęście, dzięki tej chwili mamy bowiem przed sobą wywrotową książkę, o której mówi całe moje pokolenie.

 

Ni to powieść, ni poradnik – Pamela ze swadą opisuje swoje lata spędzone w Paryżu, w czasie których miała okazję zostać dwukrotnie matką. Wielokrotnie z kolei miała okazję przekonać się, jak francuski racjonalizm wpłynął silnie na ich teorie wychowania dzieci. Samo słowo teoria jest tu jednak niewłaściwe – Francuzi mają tylko jeden model, któremu są wierni od lat. Co ciekawsze, zapytani, nie są nawet w stanie wyjaśnić, na czym polega fenomen, który pozwala przesypiać 2-miesięcznym niemowlętom całe noce, a czteroletnim oseskom siedzieć grzecznie przy swoim czterodaniowym posiłku. Kluczem jest francuskie przekonanie i pewność – zarówno w tym, że obowiązkiem dziecka jest być grzecznym, jak i obowiązkiem rodzica jest traktować dziecko poważnie i z uwagą. Samo to przekonanie powoduje, że wszelkie wybryki traktowane są z niezwykłym zdziwieniem: „Jak to, czy to dziecko nie wie, że nie można się tak zachowywać?”, zdaje się pytać zdziwione spojrzenie dorosłego. Wszystko to sprowadza się do konkluzji, zgrabnie ujętej przez Korczaka: „Nie ma dzieci, są ludzie”.

 

Reporterskie zacięcie autorki sprawia, że książkę czyta się jednym tchem. Całe szczęście, że nie jest to tylko suchy poradnik, bo tak naprawdę prawdy zawarte w W Paryżu dzieci nie grymaszą można by streścić w kilku tezach. Nie będę tu zdradzać tajemnic rozwikłanych przez autorkę – zepsułoby to całą przyjemność czytania. Do wniosków, które w zasadzie okazują się być nie tak znowu nieoczywiste, doprowadza nas bowiem autorka w sposób kręty, zawiły i wyboisty, aczkolwiek bardziej przypomina to wędrówkę górską doliną niż wspinanie się na najwyższy szczyt. Aby dotrzeć do odpowiedzi na konkretne pytania, przedrzemy się przez zabawne opisy paryskich przygód autorki, jej interakcji z Paryżanami i kulturowych niuansów. Rozdział dotyczący paryskiego systemu żłobków i przedszkoli należy do najbardziej… apetycznych. Wiadomo bowiem nie od dziś, że Francuzi są narodem największych smakoszy, i nie dotyczy to tylko wina. Otóż okazuje się, że kulturę jedzenia wynoszą oni dosłownie z kołyski. Półtoraroczne dzieci dostają zatem w żłobku posiłki, na które składa się menu równe tym z najlepszych restauracji. Już sam fakt podawania dzieciom na przystawkę (!) codziennie innego gatunku sera jest niewiarygodny. Pozostałe opowieści z dziedziny kulinariów w przedszkolach wprawiają nasze kubki smakowe w rozkosz od samego czytania, a ślinianki pracują w tym czasie na najwyższych obrotach. Pomiędzy beletryzującymi fragmentami autorka bada teorie światowych sław, badaczy i filozofów, przytacza naukowe fakty i solidne dane. Zadowoli to z pewnością tych, którzy jak niewierny Tomasz muszą dotknąć by uwierzyć.

 

Książka z pewnością narobi sporo zamieszania w niektórych rodzinach. Nie jest może rewolucyjna, ale bez wątpienia otwiera oczy na nasze wychowawcze błędy. Bez obaw jednak, nie oznacza to, że nasze dzieci staną się degeneratami. Ot, znając zasady, o których pisze Pamela Druckerman, żyłoby się nam, rodzicom, o wiele prościej. Aby stworzyć jednak taką kulturę wychowania, jaka panuje we Francji, należałoby zbudować nowy, narodowy system wychowania od podstaw. A z tym nie poradzi sobie nawet doktor Judym…

Podziel się treścią artykułu z innymi:
Wyślij e-mail
KOMENTARZE (0)
Brak komentarzy
PODOBNE TEMATY
(na)RODZINY. IX edycja festiwalu „Opętani Literaturą”
Jakub Nowak, Maria Pakulnis, Kuba Sienkiewicz, Roch Sulima, Aga ...
Można już zgłaszać książki do IX edycji Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza
Można już przesyłać zgłoszenia do dziewiątej edycji Nagrody Literackiej ...
Wiedźmin: Oficjalna księga kucharska już dostępna!
CD PROJEKT RED we współpracy z Nerds' Kitchen Creations i wydawnictwem ...
Recenzja książki www.1944.waw.pl
Niedawno przeczytałem nową książkę Marcina Ciszewskiego pod adresowym ...