Wykorzystujemy pliki cookies do poprawnego działania serwisu internetowego, oraz ulepszania jego funkcjonowania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej.
Data publikacji: 16.06.2014 A A A
„Higgs. Odkrycie boskiej cząstki”
WALDEMAR KUGLER
Materiał prasowy

4 lipca 2012 roku świat wstrzymał oddech. Poinformowano bowiem, że w Wielkim Zderzaczu Hadronów laboratorium CERN udało się wyodrębnić bozon Higgsa. Cząstkę, której od wielu lat przypisywano znaczenie nadawania masy materii. Element budowy wszechświata, którego znaczenie uznano za tak wielkie, że zaczęto go nazywać – wbrew protestom naukowców –Boską Cząstką. Wydawnictwo Prószyński znowu zaskakuje swoich czytelników. Zaskakuje oczywiście jak najbardziej pozytywnie. Wiele lat temu zdobyło uznanie na rynku książek popularno-naukowych publikując bestseller Leona Ledermana i Dicka Teresi „Boska Cząstka”. Książka przenosiła czytelnika w historię badań nad cząstkami elementarnymi i kiedy cena egzemplarzy na portalu allegro dochodziła do 120 złotych, wydano ją, ku uciesze fanów, ponownie. Po 2012 roku doczekaliśmy się boomu na książki opisujące bozon Higgsa. „Higgs. Odkrycie boskiej cząstki” autorstwa Jima Baggotta doskonale wpisuje się w znany i lubiany kanon.


Jest to świetne uzupełnienie książki Ledermana i Teresi, bowiem zawiera nie tylko historię poszukiwań tytułowej cząstki w ostatnich latach, ale zabiera nas ponownie w przeszłość, do początków kształtowania się teorii kwantowej. Oprócz wiedzy stricte naukowej, karmi nas także informacjami z zaplecza nauki, anegdotami dotyczącymi kulis odkrywania „największych”, z najmniejszych cząstek. Czytając książkę, jesteśmy świadkami wielu niesamowitych odkryć i poszukiwań. Dowiadujemy się tego licznych anegdot. Wiemy na przykład, że w roku 1991 odkryto cząstkę, którą z uwagi na prędkość zbliżoną do prędkości światła nazwano cząstką „o boże”. Aby udowodnić przypadek oddziaływania antyneutrina mionowego z neutrinem, przeszukano ponad 1,5 miliona fotografii zderzeń a poszukiwane oddziaływanie znaleziono tylko na trzech egzemplarzach(!) zdjęć.  Wiemy, że kwarki istnieją, ale, że mają różne kolory? I o co chodzi z tymi spinami? Poznajemy miedzy innymi historię Yochiro Nambu, amerykańskiego fizyka japońskiego pochodzenia, któremu miesiącami sen z powiek spędzała teoria nadprzewodnictwa. Dowiadujemy się dlaczego na jednej z konferencji naukowych dwójka naukowców, Chen Ning Yang i Robert Mills wyprowadzili z równowagi Wolfganga Pauliego. Czytelnicy mogą także poznać historię powstania tzw.modelu standardowego i tego w jaki sposób odkrywano kolejne cząstki oraz zapełniano „czarne dziury” istniejące w wiedzy naukowej. A przypominało to trochę zapełnianie tablicy Mendelejewa w chemii. Naukowcy wiedzieli bowiem, że jakaś cząstka musi istnieć, gdyż wchodziła w interakcje z innymi, znanymi już elementami materii. Domyślali się jej wagi a ich obliczenia wielokrotnie były bliskie prawdy. Wielu z nich jednak nie dożyło momentu potwierdzenia teorii.

 

Lektura książki sprawi, że zaczniemy patrzeć na fizykę współczesną trochę inaczej. Okazuje się bowiem, że każde odkrycie poprzedzają miesiące, lata (czasem nawet kilkadziesiąt lat!) teoretyzowania, następnie przy zbudowaniu odpowiednich urządzeń, setki godzin spędzonych w laboratoriach. I wyścig, kto pierwszy potwierdzi w praktyce wyniki obliczeń (tak doszło między innymi do odkrycia mezonu J/psi, nazwanego tak przez dwa, oddzielnie pracujące zespoły – żaden z nich nie chciał iść na kompromis w sprawie nazwy) niejednokrotnie jest ciekawszy niż samo postawienie tezy naukowej. Książkę Bagotta, wzbogaca wstęp Stevena Weinberga, naocznego świadka wielu odkryć z dziedziny fizyki molekularnej. Jest to z pewnością dodatkowy atut przemawiający za tym, żeby Po nią sięgnąć.

 

Szczególnie warto zagłębić się w rozdział siódmy i ósmy, bowiem. W tych fragmentach autor pochyla się nie tylko nad tłumaczeniem czytelnikowi różnic pomiędzy poszczególnymi elementami modelu standardowego, ale także przybliża historię budowy największych urządzeń mających pomóc w wyodrębnieniu tych cząstek. Okazuje się, że wyścig pomiędzy europejskim CERN a amerykańskim Fermilabem był niemniej ekscytujący niż wyścig zbrojeń w czasach zimnej wojny. Tutaj jednaj, wzajemna konkurencja przysłużyła się nauce i pozwoliła jeszcze szybciej odkryć kolejne tajemnice świata najmniejszych cząstek.

 

„Higgs” na pierwszy rzut oka nie jest książką łatwą i zrozumiałą, niektóre z rozdziałów przyprawiają o ból głowy, opis różnic pomiędzy poszczególnymi cząsteczkami, rodzajami ich spinów i zależności oddziaływań między nimi wydaje się skomplikowany. Jednak jeżeli ktoś sięga po tą książkę można podejrzewać, że posiada pewien poziom wiedzy ułatwiający lekturę. Przy odrobinie wiedzy teoretycznej czyta się ją zprzyjemnością. Dodatkowo na końcu znajduje się słowniczek, który pomaga czytelnikom w zrozumieniu niektórych pojęć. Rozdziały zaś nie są zbyt długie, nie nużą. Każdy z nich wprowadza nas w jakieś zagadnienie lub przybliża postać naukowca, mającego swój wkład w kolejne odkrycia zbliżające świat nauki do odkrycia bozonu Higgsa. Czytelnik czujący niedosyt z lektury może sięgnąć po cytowane w przypisach książki.

 

„Higgs. Odkrycie boskiej cząstki” to lektura, którą można polecić wszystkim fanom fizyki współczesnej. Choć fizyka kwantowa ma już ponad sto lat, w dalszym ciągu jest młodą i wciąż do końca niezgłębioną dziedziną nauki. Istnienie bozonu Higgsa zostało oświadczalnie potwierdzone przed dwoma laty. Niedługo potem wydano wiele książek, mówiących o tym wydarzeniu. Cieszy, ze jedna z nich trafiła pod nasze strzechy. Dzięki temu czytelnicy – nie tylko ci młodzi – będą mogli na bieżąco uzupełnić swoją wiedzę. Przejść się „na ścieżkach nauki” i zadawać sobie pytanie: czego jeszcze nie wiemy i jakie naukowe odkrycia czekają na żądnych wiedzy naukowców, niestrudzonych poszukiwaczy odpowiedzi na najróżniejsze pytania.

Podziel się treścią artykułu z innymi:
Wyślij e-mail
KOMENTARZE (0)
Brak komentarzy
PODOBNE TEMATY
Wiatr: Zasypie wszystko, zawieje... /recenzja/
59. edycję Krakowskiego Festiwalu Filmowego otworzyła premiera ...
Wojna polsko- ruska: Nie ma róży bez ognia /recenzja spektaklu/
Bez Silnego? Bez osiedla? Bez… facetów? Spektakl Pawła Świątka ...
Bohemian Rhapsody: Królowa była tylko jedna /recenzja filmu/
Bizancjum Jej Królewskiej Mości ocalone, ale chyba zbyt wielkim ...
Akademia Pana Kleksa w Teatrze Nowym w Krakowie: Witajcie w nowej bajce /recenzja spektaklu/
Pan Kleks znowu wystrzelił w kosmos, nabrał kolorów i ogłasza ...