Wykorzystujemy pliki cookies do poprawnego działania serwisu internetowego, oraz ulepszania jego funkcjonowania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej.
Data publikacji: 16.11.2012 A A A
Obrona "Pokłosia"
NATALIA LECH
Fot. Apple Film Production/Marcin Makowski, dystr. Monolith Films

Najnowszy film Władysława Pasikowskiego zatytułowany "Pokłosie" miał swoją premierę 9 listopada. Jednak już od kilku tygodni toczy się wokół tej produkcji zaciekła polsko-polska dyskusja. Bez wątpienia jest to obraz, którego nie można nie zobaczyć. Jest to kinematograficzna lektura obowiązkowa dla każdego Polaka.


"Pokłosie" miałam przyjemność zobaczyć podczas przedpremierowego pokazu 8 listopada. Z pewnością filmem urodzinowym czy randkowym to on nie jest. Nigdy nie zapomnę atmosfery, która zapanowała po zakończonym już pokazie. Widzowie dosłownie zamarli, w powietrzu czułam wstyd, pobudzone poczucie zbiorowej odpowiedzialności i żal... a może to po prostu był szok? Natomiast istotne było to, jak wiele czasu zajęło mi rozmyślanie na temat problematyki filmu.

 

Widzów zastała na ekranie z pozoru zwyczajna i całkiem możliwa w rzeczywistości sytuacja. Po dwudziestu latach emigracji do Polski wraca Franciszek Kalina, by odwiedzić swojego brata- Józefa. Początkowo na wierzch zostają wyciągnięte rodzinne brudy przeszłości i dawne konflikty. Gdy okazuje się jakich działań podjął się młodszy z braci rodzi się, pomimo początkowych sporów, swoisty sojusz więzów krwi. Bracia zajmują się odzyskaniem macew (żydowskich nagrobków) we współpracy z proboszczem, a także dowiadują się bolesnej prawdy dotyczącej mieszkańców wsi oraz własnych rodziców. Fabuła genialnie wprost komponuje się z gatunkiem, którym posłużył się Pasikowski. Nie wyobrażam sobie by dokument, dramat czy jakikolwiek inny gatunek był w stanie oddać niewiarygodne emocje towarzyszące akcji. Pewnie to dzięki temu przez cały czas odczuwalne było napięcie, które wraz z upływem czasu nie opadało.

 

Thriller porusza wciąż żywe w społeczeństwie tabu. Wojenne zbrodnie słusznie przypisuje się nazistom, lecz o mordach dokonywanych przez Polaków niewielu ma odwagę mówić. Zupełnie nie przemawiają do mnie oskarżenia o antypolskość filmu. W czym miałaby się ona wyrażać? W pokazaniu rzeczywistego obrazu wielu niewielkich wsi? Najstarsi mieszkańcy zazwyczaj pamiętają Żydów, ale nie jako wrogów, tylko sąsiadów. Niewiele jest miejsc, gdzie zamiast wymalowanej sprayem Gwiazdy Dawida znajdują się pomniki, zabytkowe cmentarze czy choćby tablice informacyjne. Pasikowski nie oskarża przecież wszystkich
Polaków o zabijanie Żydów! Czy jest nam tak trudno pogodzić się z faktami? Filmowym Kalinom niewyobrażalnie trudno było pogodzić się z prawdą, której dowiedzieli się o własnych rodzicach. Scenę, w której jeden z sąsiadów oznajmia im najgorszą wiadomość w ich życiu zaliczyłabym do najlepszych w tej produkcji.

 

Oczywiście pojawiło się kilka scen, w moim przekonaniu przesyconych przesadą i kiczem. Zachowanie mieszkańców wsi przypominało co najmniej planowanie zamachu terrorystycznego, do szczególnie dziwnych przejawów zainteresowania działaniami Kalinów z pewnością należy śledzący ich samochód. Niezupełnie dotarło do mnie zapewne symboliczne przesłanie, które niosła scena tajemniczego ukrzyżowania Józefa. Jakiego rodzaju miałbyć to manifest? Mogę jedynie przypuszczać, jednak do dziś nie jestem przekonania do formy jego wyrażenia.

 

Aktorom wcielającym się w głównych bohaterów Ireneuszowi Czopowi (Franciszek Kalina) oraz Maciejowi Stuhrowi (Józef Kalina) należy bez wątpienia pogratulować doskonałego kunsztu aktorskiego oraz odwagi.

 

Opinie i recenzje, których przedmiotem stało się "Pokłosie" będą tak skrajne, jak skrajni potrafią być ich autorzy. Dla mnie film ten był niezapomnianym przeżyciem i lekcją trudnej historii, której chyba nigdy nie zapomnę. Niezależnie od poglądów i przekonań radzę "rozchodzić" dzieło Pasikowskiego, zanim wydamy jakikolwiek osąd.

Podziel się treścią artykułu z innymi:
Wyślij e-mail
KOMENTARZE (1)
PODOBNE TEMATY
Wiatr: Zasypie wszystko, zawieje... /recenzja/
59. edycję Krakowskiego Festiwalu Filmowego otworzyła premiera ...
Wojna polsko- ruska: Nie ma róży bez ognia /recenzja spektaklu/
Bez Silnego? Bez osiedla? Bez… facetów? Spektakl Pawła Świątka ...
Bohemian Rhapsody: Królowa była tylko jedna /recenzja filmu/
Bizancjum Jej Królewskiej Mości ocalone, ale chyba zbyt wielkim ...
Akademia Pana Kleksa w Teatrze Nowym w Krakowie: Witajcie w nowej bajce /recenzja spektaklu/
Pan Kleks znowu wystrzelił w kosmos, nabrał kolorów i ogłasza ...