

Już niedługo do księgarń trafi pozycja a dość osobliwym i intrygującym tytule „To nie jest historia dla każdego” Kamili Staniek. Rozmawialiśmy z autorką o zbliżającym się wydawnictwie i o niej samej.
Kulturownia: Pani Kamilo, ta książka to Pani debiut. Czy praca nad papierem, to tzw. poryw chwili, czy marzenie dojrzewające od dawna?
Kamila Staniek: Skłamałabym gdybym odpowiedziała, że to marzenie od dawna. To raczej poryw, idea, wewnętrzna potrzeba. Na tyle silna i intensywna, że prawie od razu zdecydowałam się pisać. Szczerze mówiąc leżałam na hamaku będąc w odwiedzinach u rodziców i nagle ogłosiłam wszystkim, że napiszę książkę. Od razu przeszłam do pracy.
Z tego co wiem Pani wykształcenie odbiega raczej od rzemiosła literackiego. Gdzie nabyła Pani umiejętności pisarskie?
Kilka lat temu pisałam cykl artykułów do gazety Krakow Post. Później pojawiły się artykuły do portali branżowych. W pierwszej mojej pracy to ja musiałam biegać do Radio Kraków i udzielać kilku wywiadów, ponieważ wszyscy uznawali, że najlepiej się do tego nadaję a przecież byłam zwykłym pracownikiem. Nie piastowałam wówczas żadnego stanowiska. Pisanie w przeciwieństwie do innych zajęć to wolność i dowolność. Pytanie tylko czy taka twórczość nadaje się do szuflady czy do pokazania jej szerszej publiczności. Ja zapragnęłam tego drugiego.
Wiem, ze to dopiero pierwsza pozycja, ale myślę, że już ukształtowała sobie Pani pewien sposób pracy. Zaczyna Pani od planu następnie go rozbudowując, czy raczej daje się Pani ponieść chwilowym emocjom?
Wielokrotnie zastanawiałam się jak wygląda to u innych, bo u mnie był to często chaos. Na początku próbowałam stworzyć plan i kurczowo się go trzymać. Długo nie wytrzymałam i gdzieś i tak odbiegałam od tego co zamierzyłam. Na pewno pomysł na książkę i całą historię urodził się w głowie dość szybko i zrealizowałam go, ale ta realizacja to wiele spontanicznych myśli, częsta zmiana zdania.
Po zapowiedziach książki spodziewam się czegoś wręcz ociekającego uczuciami. Czy wywołuje je Pani u siebie poprzez np. muzykę, oświetlenie bądź nastrojowe miejsce?
Zdecydowanie tak. Pisałam zwykle wieczorami przy zgaszonym świetle, wypijając morze wina. Muzyka mnie niestety rozprasza, więc włączałam ją tylko w przerwie, żeby nie wypaść z rytmu i nastroju. Jednak jest ona obecna w książce, bo muzyka jest jedną z najważniejszych składowych emocji.
Mówi się, że dzieła artysty są tak bogate jak jego życiowe doświadczenia. Jak Pani przeżycia wpłynęły na treść dzieła?
Myślę, że książki nie byłoby gdyby nie moje doświadczenia. To nie oznacza, że książka jest autobiografią, ale jest sumą doświadczeń, obserwacji i wyobraźni. Nie zmienia to faktu, że przeszłam kilka naprawdę trudnych momentów w swoim życiu, dlatego łatwiej pisać mi o bólu, bo nie raz był dużą częścią mnie.
Na pewno zdaje sobie Pani sprawę, że książka trafi głównie do damskiej części czytelników. Czym różni się Pani pozycja od tzw. romansidła?
Myślę, że to nie jest romansidło w żadnym calu. Nawet trudno mi sklasyfikować tę książkę, ponieważ jest to połączenie dramatu, romansu, kryminału i książki psychologicznej. Ta publikacja to przede wszystkim nie romans, ale zagadka i pytanie do czytelnika. Uważam, że porusza bardzo ważny problem i zadaje pytanie „co to jest normalność i jaką miarę do niej zastosować?”
Jak zachęci Pani mężczyzn do przeczytania „To nie jest historia dla każdego”? A może lepiej, żeby faceci w ogóle nie szukali tej książki na półkach?
Wierzę w mężczyzn i nie oceniam ich przez pryzmat testosteronu. Uważam, że rzesza mężczyzn potrafi się wspaniale wzruszać, przeżywać i prawdziwie wczuwać. Na pewno inaczej niż kobiety, ale ta inność jest też potrzebna tej książce. Mam to szczęście, że znam głównie mężczyzn, którzy są bardzo otwarci na nowe przeżycia. Wierzę, że tę książkę dotkną również męskie dłonie.
Z fragmentów promujących książkę wynika, że nie zabraknie pikantnych momentów. Jak wyznaczyła Pani granice tzw. dobrego tonu? Czego możemy się w tej materii spodziewać?
Pikanteria jest zawsze jeśli mówimy o silnym uczuciu, o dużym pożądaniu a tak jest w tej książce. Intymność potrafi scalać i oddalać, dlatego trudno uciec od tej sfery. Szczerze mówiąc, opisy cielesnych uniesień były bardziej rozbudowane, ale zmniejszyłam ich intensywność, ponieważ nie chciałam, żeby czytelnik patrzył na dwoje ludzi przez pryzmat ich pożycia. To nie jest książka w stylu „50 twarzy Greya” – a ostatnio ktoś zadał mi właśnie takie pytanie. W mojej książce uczucie nie kształtuje się przez łóżko ani od niego nie zaczyna. To historia uczuć i skomplikowanych przeżyć, a nie historia pościelowa.
Przed rozpoczęciem pisania musiała Pani zdecydować na jakiś gatunek. Co zaważyło na wyborze?
Zdecydowałam, że pozostanę przy dramacie, głównie dlatego, że wątek kryminalny i psychologiczny nie jest pierwszoplanowy, chociaż tak jak wspominałam wcześniej, najtrudniejsze dla mnie było określenie gatunku dla tej książki. To jest książka o chwilach z życia, a przecież takie momenty są różne, wielokolorowe i często skomplikowane. Tak samo skomplikowany jest gatunek tego opowiadania.
Czego się Pani najbardziej obawia albo spodziewa po premierze? Czy opinie na temat książki mogą zaważyć na Pani przyszłej karierze pisarskiej?
Myślę, że opinie mogą zaważyć na tym czym będę się zajmować w przyszłości. To jest mój debiut, więc jeśli czytelnicy stwierdzą „ Nie podoba mi się to”, to mogę wówczas pisać już tylko dla siebie. Edyta Górniak przy okazji swojego benefisu powiedziała, że artysta nic nie znaczy bez odbioru. Jeśli go nie będzie, nie ma sensu wydawać książek. Jednak gdzieś głęboko wierzę, że jest grono odbiorców do których ta książka trafi i to trafi w samo serce. Gdybym w to nie wierzyła, nie rozmawiałybyśmy dzisiaj. Czy czegoś się obawiam? Na pewno. Nie wiem jak zniosę krytykę, ponieważ jestem perfekcjonistką w tym co robię i zawsze daję z siebie 100%. Lubię być najlepsza w tym co robię. Ale to nie praca tylko literatura, a gusta są różne...
Czy planuje Pani już kolejne książki? Myśli Pani o ich zarysie?
Ta książka została tak napisana, żeby powstała kolejna będąca jej naturalną kontynuacją. Czy powstanie? To już w dużym stopniu zależy od tego jak wypowiedzą się na jej temat czytelnicy. Nie ukrywam, że w głowie mam już jej cały zarys i najchętniej zaczęłabym już od dziś.
Dziękuję za rozmowę.