Wykorzystujemy pliki cookies do poprawnego działania serwisu internetowego, oraz ulepszania jego funkcjonowania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej.
Data publikacji: 29.05.2018 A A A
Krakowski Festiwal Filmowy: Koncert na dwoje: Bo do symfonii trzeba dwojga /recenzja filmu/
Łukasz Badula

Kto dotrzyma kroku geniuszowi, który gna przed siebie z ponaddźwiękową prędkością? Wyzwanie przyjął dokumentalista Tomasz Drozdowicz. Powstał film wyjątkowy. Nie tyle portret Jerzego Maksymiuka, co… komedia romantyczna.


Winogrona. Skuteczna "broń" w walce ze słowotokiem i gonitwą myśli maestra. Ale tylko pod warunkiem, iż otrzyma się wsparcie małżonki mistrza. Osoby, która uświadomi genialnemu kompozytorowi, dyrygentowi, pianiście, że czasem trzeba zamilknąć. No to maestro przed kamerą wymownie sobie milczy. Kilkanaście sekund prawdziwej grozy. Bo ten film bez gadulstwa wydaje się wręcz niemożliwy. Po milczącej twarzy mistrza widać zresztą, iż zwoje mózgowe nadal pracują na najwyższych obrotach. Bohatera przepełnia ogromna chęć przekazania światu kolejnych "prawd objawionych". A tu nic! Przekaz się urywa. Paraliżująca cisza z konsumowanymi winogronami w tle. Podczas premiery filmu Tomasza Drozdowicza, tak cicho jednak nie było. "Koncert na dwoje" to bowiem najprawdziwsza dokumentalna komedia romantyczna. Bawiąca niemal do łez i wprawiająca w pozytywny nastrój. Tylko, czy na taki humorystyczny film czekali miłośnicy talentu Jerzego Maksymiuka?



Dokument niegeniuszocentryczny

 

"Winogronowe" zmagania to wisieńka na filmowym torcie Drozdowskiego. Kto choć raz widział Jerzego Maksymiuka na żywo lub w telewizji, doskonale wie, iż maestro jest prawdziwym wulkanem energii i erudycji. Tempo, które narzuca w swoich opowieściach, może przyprawić o zadyszkę najbardziej elokwentnych rozmówców. Nic dziwnego, iż o mistrzu nie powstał dotąd film dokumentalny z prawdziwego zdarzenia. Można tylko przypuszać, jak onieśmielająco i stresująco wypadają próby nadążenia za maestrem. Nadążenia nie tylko w warstwie intelektualnej. Za Maksymiukiem trzeba przecież gnać dosłownie. Mimo sędziwego wieku, mistrz jest ciągle w biegu. Między koncertem a spotkaniem. Między wyjazdem a nagraniem. Wyzwanie postanowił przyjąć dokumentalista Tomasz Drozdowski.

 

Finalny rezultat spotkania dokumentalisty z kompozytorem nie zaskakuje. To remis z oczywistym wskazaniem na Maksymiuka. 70 (!) godzin materiału kręconego na przestrzeni 5 lat zaowocowało dość wiernym profilem osobowościowym. "Koncert na dwoje" jest taki, jak sam maestro - energiczny, rozbiegany, intensywny. I właściwie na rejestracji mgławicowych refleksji mistrza mogłaby się zakończyć misja Drozdowskiego. Reżyser postanowił jednak sięgnąć po ciekawe rozwiązanie formalne. Nadające całości mniej "geniuszocentryczny" wymiar, choć wykorzystane chyba nie do końca.



Anioł stróż z drugiego planu

 

"Koncert na dwoje" przypomina więc komedię romantyczną. Tzn. reżyser pokazuje nie tyle codzienność wybitnej jednostki, co synergię dwóch zakochanych, wyjątkowych osób. Drugim pełnoprawnym bohaterem filmu jest wspomniana pani Ewa. Od lat żona dyrygenta, będąca dla niego menadżerem, specjalistką od wizerunku, kierowcą, aniołem stróżem. Drozdowski uchwycił na taśmie filmowej momenty, w których słynna kinetyczna erupcja myśli Maksymiuka ściera się z prawdziwie stoicką postawą małżonki. Tylko po to, aby zostać należycie wyhamowana i dostowana do odpowiedniej sytuacji. Tak jak we wspomnianej scenie z winogronami.

 

Trochę szkoda, iż Drozdowski nie pokusił się o bardziej pełny portret pani Ewy. Ta fascynująca bohaterka pozostaje na drugim planie filmowej akcji. Nic nie wiadomo na temat jej życia "przed Maksymiukiem" czy też okoliczności poznania się pary. Pytanie o to, ile pani Ewa musiała poświęcić i z czego zrezygnować dla "opieki" nad karierą męża, pozostaje otwarte. Widzowie dokumentu mają do czynienia z dyscyplinującą mistrza anonimową postacią. Na szczęście nie zabrakło scen pokazujących wzajemną czułość między małżonkami. Dowodu na to, iż życie tandemu upływa niekoniecznie na dowcipnych scysjach. A panią Ewę łączy z mężem przede wszystkim silna, trwała, wieloletnia uczuciowa więź.

 

Wszystko jest dygresją

 

W całym rozkojarzeniu filmowej gonitwy za małżonkami (po Polsce, ale i Paryżu i Londynie), Drozdowskiemu nie udaje się opowiedzieć zbyt wiele nowego o karierze Maksymiuka. Jej kluczowe etapy są sygnalizowane za pomocą krótkich archiwalnych wstawek. Reżyser nie bez powodu rezygnuje z obszernej i chronologicznej rekonstrukcji biografii. Mistrz nie mówi zbyt wiele o przeszłości, a jeśli już, używa wybranych anegdot lub wspomnień do egzemplifikacji własnych poglądów na temat dyrygenckiej i kompozytorskiej profesji. Poza muzyką wszystko dla niego jest dygresją.

 

Drozdowski oddaje głos Maksymiukowi, ale i podgląda go w chwilach, gdy muzyka przejmuje nad nim pełną kontrolę. Wtedy, kiedy z zapamiętaniem tłumaczy orkiestrze własną wizję utworu i nuci na głos partyturę. Fascynujące wycinki z życia geniusza, który gna przed siebie z ponaddźwiękową prędkością. Drozdowskiemu kilka razy udaje się go dogonić. Z pomocą pani Ewy. Lub winogron.

 

Premiera dokumentu "Koncert na dwoje" 27 maja otworzyła 58. edycję Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Film bierze udział w konkursie DocFilm Music. Festiwal potrwa do 3 czerwca.



Podziel się treścią artykułu z innymi:
Wyślij e-mail
KOMENTARZE (0)
Brak komentarzy
PODOBNE TEMATY
„Jedno życie” zobaczymy jako film otwarcia przeglądu filmowego Kino Na Granicy w Cieszynie
Uroczysta premiera „Jednego życia” odbędzie się 15 maja ...
Afrykańskie Nowe Fale w programie 24. MFF mBank Nowe Horyzonty
Stara zasada promocji głosi, że „lepiej nie zaczynać od ...
Pierwsze francuskie produkcje Warner Bros. Discovery dla platformy streamingowej Ma
Warner Bros. Discovery zaprezentowało trzy pierwsze francuskie ...